Niespełna dwa tygodnie temu pożegnaliśmy na cmentarzu w Głuchołazach naszą koleżankę, Alicję Mitkę, starszego kustosza z Działu Informacji Naukowej. Ala pracowała w Ossolineum od 1986 roku, czyli ponad 35 lat, całe zawodowe życie. Dzisiaj, 29 kwietnia 2022 roku, skończyłaby 59 lat.
Jaką Alę będziemy pamiętać?
Lubiła kolor czerwony. I kawę, w Dziale Informacji to ona zajmowała się obsługą ekspresu. Kawa musiała być z odrobiną mleka, bez cukru. O bezkofeinowej mówiła, że to kawa bez sensu. Swój ulubiony napój piła z czerwonego kubka ozdobionego nosem i oczami. Lubiła też papierosy. Sama nie była tym faktem zachwycona, jednak nigdy nie potrafiła na dobre zerwać z nałogiem.
Uwielbiała musical „Hair” Milosa Formana. Sama przyznała, że oglądała go dziesiątki razy. Mawiała: bardzo lubię musicale, pod warunkiem, że jest to „Hair”. Muzyka z tego filmu towarzyszyła Jej w ostatniej drodze.
Lubiła polskie filmy, zwłaszcza te, w których – jak to ładnie określała – „grali AKTORZY”, co należało rozumieć „grali dobrzy aktorzy”, była bardzo wyczulona w tej kwestii . Znała mnóstwo cytatów z „Lekarstwa na miłość”, „Wojny domowej”, „Dnia świra” czy komedii romantycznej „Nigdy w życiu”, którą uważała zresztą za całkiem udany film. Lubiła kabaret „Hrabi” i kiedy tylko była taka możliwość, chodziła na ich występy. Aśka Kołaczkowska doprowadzała ją do spazmów. Ostatnio Ala namiętnie oglądała na YT francuskich stand-uperów i hiszpańską telewizję, żeby szlifować znajomość języków.
Wszyscy, którzy Alę znali, wiedzą, że miała duże poczucie humoru, często dosyć sarkastyczne. Niemal codziennie sprawdzała w lokalnej gazecie dwie rzeczy: „jak żyć” czyli horoskop oraz informacje z życia celebrytów, które następnie z charakterystyczną zjadliwością komentowała.
Miała do siebie duży dystans. Chociaż nie znała niemieckiego, lubiła udawać, że mówi w tym języku, czasem czytała też na głos jakieś niemieckie teksty, zawsze świetnie się przy tym bawiła. Mówiła, że skoro jest dyżurną germanistką Działu Informacji, to musi mieć u siebie w pokoju słowniki polsko-niemieckie i rzeczywiście ileś takich słowników ustawiła na półkach. Stoją tam do dzisiaj.
Nie cierpiała czapek. Żartowała, że ma kształt głowy jak Clint Eastwood i tak jak on chyba najlepiej wyglądałaby w hełmie. Była trochę roztargniona, często szukała okularów czy telefonu, krążyła wtedy między swoim pokojem a biurkiem w Katalogu Głównym i żaliła się, że to już na pewno pierwsze oznaki sklerozy.
Kiedy rozmawiała przez telefon, zawsze miała na podorędziu długopis i kartkę, ponieważ w czasie rozmowy rysowała rozmaite buźki. Po liczbie buziek można się było zorientować, czy rozmowa była długa i nudna, czy krótka i ciekawa. Jak twierdziła, Jej talent artystyczny ograniczał się wyłącznie do buziek, reszta ciała przerastała Jej umiejętności. Śmiałyśmy się, że kiedyś te rysunki będą warte fortunę na międzynarodowych aukcjach. Wbrew temu, co mówiła, miała zdolności manualne, potrafiła na przykład tworzyć piękne ozdoby origami – któregoś roku na Święta Bożego Narodzenia obdarowała nas, swoich najbliższych współpracowników, pięknymi gwiazdami i choinkami z papieru.
Czasami wpadała w fazę marudzenia i wtedy wszystko było „bez sensu”. Kiedyś powiedziałyśmy Jej, że za każde „bez sensu” będzie wrzucać do puszki 5 złotych, a my, koleżanki z działu, szybko zbijemy na tym majątek. Bardzo irytowały ją błędy językowe, szczególnie drażniło ją, gdy ktoś mówił „ubrałem buty/czapkę/sukienkę”. Natychmiast dodawała: „ubiera to się choinkę”. Była zresztą bardzo dobrym redaktorem tekstów, doskonale czuła język polski. Złościła się też, kiedy… skrzypiały jej buty, a trzeba przyznać, że miała pecha i dosyć często trafiały Jej się takie skrzypiące egzemplarze. Przechodzenie przez czytelnię stawało się wtedy dla Ali prawdziwym wyzwaniem.
Nie przepadała za wystąpieniami publicznymi, dlatego oprowadzanie grup wycieczkowych po Ossolineum nie napawało Jej entuzjazmem, wręcz przeciwnie – już kilka dni przed takim wydarzeniem utyskiwała na to niewdzięczne zajęcie.
I chyba najważniejsza rzecz – Ala była bardzo dobrym i wrażliwym człowiekiem. Wielu ludziom w różny sposób pomogła. I zawsze robiła to bardzo dyskretnie, z ogromnym taktem. Dzisiaj z całą pewnością głęboko przeżywałaby to, co się dzieje na świecie.
Jakiś czas temu wpadła na pomysł, aby stworzyć bazę zmarłych Ossolińczyków i miejsc ich pochówku. Po to, żeby o nich pamiętać, żeby móc zapalić im znicz, położyć kwiaty. Nikt z nas nie przypuszczał, że będziemy musieli dopisać Ją do tej listy…
Ala nie lubiła być fotografowana, jednak zdarzały się takie momenty, kiedy udawało się Ją namówić do jakieś małej sesji. Były to zwykle ciepłe, radosne chwile. I taką Alę zapamiętajmy – ciepłą, serdeczną, uśmiechniętą.
- Rok 1992 – początki pracy w Dziale Informacji
- Rok 2017 – Dział Informacji w komplecie
- Na wystawie z koleżankami Alą i Kasią
- Z Elą, koleżanką z Działu Numizmatycznego
- Ala wśrod Ossolińczyków
- Z Grażynką, która odchodziła właśnie na emeryturę
- Unikalny portret Ali, w masce krokodyla
- Z koleżankami z Działu i Justyną Dobrosz-Oracz, która odwiedziła Ossolineum