„Nie strach umrzeć, ale strach umierać” || dr Grzegorz Polak

Fredro w Ossolineum

„Dzień był wspaniały, słońce zeszło w purpurowym blasku… Okno było otwarte, a na  bliskich krzewinach miriady ptasząt głośnym niespokojnym świergotaniem, zdawało się, jakby chciały życie w głuchej ciszy przybytku śmierci…”.

Autorka tych słów – Zofia Fredro, żona Aleksandra – w ten sposób ukazała atmosferę soboty 15 lipca 1876 r. – dnia, który za sprawą śmierci jej męża okazał się jednym z najtragiczniejszych w jej życiu.

Autor „Zemsty” miesiąc wcześniej obchodził 83. urodziny. Jego życie przypadło na trudny okres dziejów Polski. Urodzony w roku drugiego rozbioru był świadkiem egzystencji Polaków w pierwszych dziesięcioleciach niewoli. Angażował się w walkę o niepodległość, szczególnie w czasie wojen napoleońskich. Był jednym z dziewięciorga dzieci Jacka Fredry i Marianny z Dembińskich. Żył niemal najdłużej spośród swojego rodzeństwa. Doświadczył śmierci dwóch swoich małoletnich synów, a także synowej Marii Mier. Jego wieloletnie zmagania z atakami podagry („pamiątki” po kampanii napoleońskiej) i depresji systematycznie osłabiały jego siły. Coraz silniej odczuwał, że „młodemu świat się śmieje, a staremu płacze”.

Agonia komediopisarza zaczęła się w środę 12 lipca. Zapoczątkował ją krwotok z nosa, mdłości, wymioty oraz pojawiła się gangrena w lewej nodze. 14 lipca pozostawał nieprzytomny i chociaż kolejną noc przespał spokojnie, to oddech słabł coraz bardziej. Fredro był człowiekiem bardzo rodzinnym, więc kiedy jego bliscy zdali sobie sprawę z powagi sytuacji, zjawili się dworku na Chorążczyźnie. Jak pisała Zofia Fredrowa „Na poprzek szerokiego łoża siedział na pół leżąc wybladły w spokoju, prawie dziecinnym uśpieniu […] Ja klęczałam u stóp jego […] dzieci, zięć, wnuki, […] Szymon Kruczyński – wierny sługa umierającego klęczeli wlepiając oczy w niego, tłumiąc łkanie, by nie przerwać uroczystej chwili… Jakby lekko obudzony ruszył się, podniósł rękę, pewnie do błogosławieństwa. Ręka opadła i wszystko się skończyło!!!”. Była godzina 5:45…

Fredro chciał być pochowany we Lwowie, w mieście w którym mieszkał od 30 lat i w którym odbyły się premiery niemal wszystkich jego komedii. Sprawy potoczyły się jednak inaczej. Kwestią pochówku zajął się komitet pogrzebowy. Najpierw zdjęto maskę pośmiertną, a następnie Edward Trzemeski (znany lwowski fotograf) wykonał zmarłemu zdjęcie na łożu śmierci. Ciało zmarłego zabalsamowano i ubrano w żupan, spodnie oraz żółty zdobiony haftami kontusz. Na dłonie nałożono białe, zamszowe rękawiczki. Wybito też medalik pamiątkowy „Na pamiątkę pogrzebu Alexandra Fredry”. Opracowano również treść nekrologu, w którym życie „dobrze zasłużonego” Fredry podsumowano w następujący sposób: „żołnierz napoleoński, ojciec komedyi polskiej”.

Uroczystości pogrzebowe trwały trzy dni. W poniedziałek 17 lipca trumnę wystawiono w dworku Fredrów na Chorążczyźnie we Lwowie (obecnie ul. Czajkowskiego). Przez cały dzień autorowi „Ślubów panieńskich” oddawano cześć. Wieczorem drewnianą trumnę umieszczono w metalowej, a całość zalutowano. We wtorek 18 lipca o godzinie 10:00 przeniesiono ją do kościoła pod wezwaniem św. Mikołaja – świątyni parafialnej Fredrów (dzisiaj cerkiew Opieki Matki Bożej). Tam liturgię pogrzebową sprawował arcybiskup metropolita Lwowa Franciszek Ksawery Wierzchleyski. Po jej zakończeniu „siłami najlepszych artystów” wykonano jeszcze „Requiem” Wolfganga Amadeusza Mozarta. Po mszy, o 12:30, trumna z ciałem komediopisarza przejechała po raz ostatni ulicami miasta. W kondukcie żałobnym szły dzieci, młodzież, przedstawiciele władz miejskich, uczelni, a także artyści i duchowieństwo. Pisano, że „udział publiczności na pogrzebie był tak wielki, na jaki tylko zasługuje stanowisko obywatelskie śp. Aleksandra hr. Fredry, zdobyte orężem i piórem”. Na przedmieściach Lwowa, na rogatkach gródeckich, kondukt zatrzymał się. Tam ostatnie słowo wygłosił związany z Ossolineum prof. Antoni Małecki. Ostatnie pożegnanie na ulicach miasta uwiecznił na fotografiach wspominany Edward Trzemeski. Ostatecznie, po przebyciu niemal 50 km i dotarciu do miasteczka Rudki, Fredro osiągnął kres swojej podróży. Tuż po północy w barokowym kościele pw. Najświętszej Marii Panny trumnę umieszczono na katafalku. Nazajutrz, w środę 19 lipca o godzinie 11:00 odbył się pogrzeb. Ciało komediopisarza spoczęło w krypcie, gdzie znajdowały się trumny jego rodziców, synowej Marii i braci: Henryka i Seweryna.

***

„Zgasło drogie dla całej Polski od Dniepru po Odrę, od Bałtyku po Karpaty życie Aleksandra Fredry, ale sława jego zarazem chluba narodowa po wieczne czasy żyć będzie”.

(Fragment kondolencji przesłanej przez Klemensa Rutowskiego, burmistrz Tarnowa).

Ten wpis został opublikowany w kategorii Archiwum Aktualności. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.