Upalne lato roku 1921

Za każdym razem, gdy nawiedza nas fala letnich upałów, straszeni jesteśmy przez media klimatyczną apokalipsą. Tymczasem rekord ciepła na obecnym terytorium Polski obchodzi dziś swoje stulecie. W dniu 29 lipca 1921 r. stacja meteorologiczna przy Królewskim Instytucie Pomologicznym w Prószkowie koło Opola odnotowała temperaturę 40,2 stopnia Celsjusza w cieniu. Miejscowość ta leżała wówczas na terytorium Niemiec, ale tego samego dnia po naszej stronie granicy w Zbiersku koło Kalisza słupki rtęci sięgnęły 40 stopni Celsjusza, a w stacji meteorologicznej Uniwersytetu Poznańskiego zmierzono 38,7 stopnia.

Lato roku 1921 było niezwykle upalne, chociaż w pierwszej połowie lipca się na to nie zanosiło – na Huculszczyźnie spadł śnieg, a mróz zniszczył uprawy. Już jednak jedenastego lipca w Warszawie temperatura sięgnęła 30 stopni Celsjusza. Po kilkudniowym ochłodzeniu upały wróciły w drugiej połowie miesiąca za sprawą rozległego niżu leżącego nad całą północną Europą. „Polska – czytamy w siódmym numerze „Wiadomości Meteorologicznych” z 1921 roku – znalazła się wówczas w przedniej jego części i temperatura, zależna od ciepłych prądów południowych, gwałtownie podniosła się pomimo wzrostu zachmurzenia, dosięgając w dniu 23-im trzydziestu stopni Celsjusza w godzinach popołudniowych. W związku z tem [sic!] ku końcowi miesiąca upały jeszcze się wzmogły, sięgając w Warszawie 35o Celsjusza w Warszawie, a wyższych jeszcze wartości na południu i zachodzie Polski, co wraz z bezchmurnym niemal niebem i nader małą wilgotnością powietrza złożyło się na dawno nienotowany w Polsce a długotrwały okres suszy i upałów, trwający niemal do końca lipca”. Pierwsza połowa następnego miesiąca była równie gorąca, a maksymalna temperatura w Warszawie 12 sierpnia wyniosła 37 stopni Celsjusza i­ była o ponad półtora stopnia wyższa niż odnotowana w stolicy 29 lipca.

Letnim upałom z  1921 roku towarzyszyła susza. W ówczesnych gazetach znaleźć można doniesienia o pożarach lasów czy też braku wody w miejskich wodociągach. Mocno wzrosły też ceny żywności – zarówno zbóż, jak i produktów mlecznych (wskutek wyschnięcia i wypalenia przez słońce pastwisk krowy dawały mniej mleka), a w miastach pojawiły się trudności aprowizacyjne. Szczególnie zła sytuacja była w Wielkopolsce i na Pomorzu. Drożyzna doprowadziła do niepokojów społecznych – strajków i samowolnych rekwizycji przeprowadzanych przez zrozpaczonych ludzi w piekarniach, młynach i rzeźniach w poszukiwaniu ukrywanych tam, jak przypuszczano, produktów żywnościowych. Do najgłośniejszych tego rodzaju zajść doszło w Kościanie i w Pelplinie. Mieszkańcy wielu miejscowości doświadczyli także tego lata niszczycielskich skutków gwałtownych zjawisk atmosferycznych. Wieczorem w ów rekordowy pod względem temperatury dzień 29 lipca 1921 roku nad powiatem kościańskim przeszła trąba powietrzna. Miejscowa gazeta relacjonowała:

 

„Na szosie od Kościana do Śmigla wicher wywrócił 25 drzew owocowych z korzeniami i wiele drzew połamał.

W Poninie pszenica na polu zupełnie zniszczona. Tamże zerwany został dach ze stodoły.

W Kobylnikach wicher zerwał dach z domu mieszkalnego p. Dubskiego, płoty poprzewracane i dach ze stodoły zerwany. W parku drzewa 150-letnie powywracane, że przejść nie można.

W Przysiece wagony kolejowe zostały wysadzone z szyn i poprzewracane.

W Godziszewie ogromne topole zgniotły dom mieszkalny. Znajdująca się w domu kobieta tylko cudem ocalała.

W Kokorzynie dachy pozrywane i stodoła wywrócona. Na polach grad zniszczył wszystko.

W Kościanie w ogrodzie Hotelu Warszawskiego wicher przewrócił przeszło stuletni dąb.

W Kiełczewie na polach ogromne zniszczenie, 12 par koni zaprzężonych wicher i grad wpędził do Obry – jeden koń utopił się.

W Bonikowie na brzegu wsi ogromne szkody – wieś sama została przez trąbę powietrzną pominięta. Na szosie drzewa powywracane.

W Sepienku kanał zabarykadowany topolami i wozami”.

(„Gazeta Polska”, nr 167 z 01.08.1921 r.)

 

Jak więc możemy się przekonać, upały i towarzyszące im groźne zjawiska atmosferyczne nie są niczym nowym – zmagać się z nimi musieli także nasi dziadkowie.

Autor: Piotr Sroka

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.