Wiecznie w cieniu brata, wiecznie „nie dość dobra”. O życiu i twórczości Ireny Tuwim

Nie da się napisać wspomnienia o Irenie Tuwim, ani razu nie nawiązując do jej brata. Zmarła dokładnie trzydzieści pięć lat temu artystka była z nim związana do tego stopnia, że po jego śmierci nazwała swoje życie „niczym innym, jak jednym wspomnieniem o Julku” („Czarodziej”, I. Tuwim [w:] „Wspomnienia o Julianie Tuwimie”, pod red. W. Jedlickiej i M. Toporowskiego, sygn.: 381.682). Nie było jednak winą poety, że będąc równie utalentowaną jak on osobą, Irena nigdy nie osiągnęła podobnego sukcesu literackiego. To, że dziś pamiętana jest głównie jako siostra wielkiego pisarza, nie wiąże się w jej przypadku ani trochę ze stopniem utalentowania, a z rzeczą zupełnie niezwiązaną z umiejętnościami, czyli z posiadaną płcią. Z tego powodu Agata Zawiszewska w książce „Między Młodą Polską, Skamandrem i Awangardą: kobiety piszące wiersze w dwudziestoleciu międzywojennym” (sygn.: 796.663) nazwała ją „siostrą Szekspira”, nawiązując do postaci wymyślonej przez Virginię Woolf w eseju „Własny pokój”.

Matka Ireny i Juliana od ich wczesnych lat dziecięcych była świadoma talentów literackich swoich dzieci. Julian pierwszy zbiór wierszy wydał w roku 1918, Irena debiutowała w roku 1921 tomikiem zatytułowanym „24 wiersze” (sygn.: 305.971). Mimo pozostawanie w bliskich relacjach z członkami grupy poetyckiej Skamander, nie udało jej się wówczas odnieść sukcesu. Tomik nie doczekał się ani jednego wznowienia, ani nawet żadnej recenzji. Wiersze z dwóch następnych, czyli „Listów” z roku 1926 (sygn.: 171.357) i „Miłości szczęśliwej” z roku 1930 (sygn.: 182.526) zostały odebrane przez krytykę lepiej, drukowano je ponownie w powojennym wyborze wierszy artystki z roku 1958. Po wydaniu trzeciego tomiku wierszy pisarka pozbyła się wreszcie łatki „siostry wybitnego poety”, zaczęto natomiast porównywać ją do Anny Achmatowej i Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. W swojej książce Agata Zawiszewska stawia tezę, że właśnie to wieczne odmawianie traktowania jako byt odrębny sprawiło, że Irena ostatecznie porzuciła całkiem pisarstwo i zajęła się tłumaczeniem. Zawiszewska stwierdza, że Irena czuła, że jako poetka nigdy nie była „dość dobra”, zaś jako tłumaczka ‒ mogła być „na swoim miejscu”. Możliwe jednak, że chodziło także o pogarszającą się sytuację materialną i konieczność podjęcia się bardziej stabilnej pracy. Po wojnie pisarka nie wróciła więc już do tworzenia wierszy, wydała za to jedyny w jej dorobku tom prozatorski, poświęcony rodzinie i dorastaniu w Łodzi pt. „Łódzkie pory roku” (sygn.: 286.454).

Tak samo jak brat, pisała także książki dla dzieci (m. in. „Co okręt wiezie”, „O pingwinie Kleofasku”). Od lat 30. zajęła się tłumaczeniem literatury dla dzieci i młodzieży z języków: niemieckiego, rosyjskiego i angielskiego. Wraz z drugim mężem, Julianem Stawińskim, tłumaczyła też książki dla dorosłych (m. in. „Chata wuja Toma”, sygn.: 277.695).

Jak przyznają badacze, materiału bibliograficznego na temat Ireny Tuwim jest mało. Inaczej niż w przypadku znanego brata, o Irenie powstała tylko jedna biografia i to dopiero w roku 2016. Przez następne pokolenia zapamiętana została więc głównie jako tłumaczka, zaś w szczególności jako osoba, która przełożyła na polski „Winnie the Pooh” Aleksandra Alana Milne’a. Jej „Kubuś Puchatek” różni się jednak od swojego angielskiego oryginału do tego stopnia, że niektórzy badacze sugerują, że należałoby go uznać raczej za „adaptację, bardzo zresztą udaną, a nie przekład w pełnym sensie tego słowa”. Wiąże się to ściśle z poglądami tłumaczki na pracę translatorską, którą rozumiała nie jako przekład jedynie warstwy językowej, ale całościowy przekład kulturowy. Uważała, że tłumacz powinien „nieraz zmieniać się nawet w autora”. Z tego powodu w Polsce tłumaczenie „Kubusia Puchatka” Ireny Tuwim podlega ochronie prawno-autorskiej jako odrębny utwór.
Zupełnie inne podejście do tej kwestii miała Monika Adamczyk, która dokonała ponownego przekładu „Winnie the Pooh” na język polski w roku 1986. Jej wersja zyskała tytuł „Fredzia Phi-Phi”. Adamczyk chciała oddać w swoim tłumaczeniu fakt, że „Winnie” było oryginalnie imieniem kobiecym, choć Milne używał go w połączeniu z męskimi zaimkami. Polskie słowo „phi” ma być natomiast odpowiednikiem angielskiego „pooh” wyrażającego wzgardzenie, wzruszenie ramionami. W tej wersji tłumaczenia występują ponadto bohaterowie o innych imionach, np.: Krzysztof Robin zamiast Krzysia, Iijaa zamiast Kłapouchego, Kanga zamiast Kangurzycy itd. Tłumaczka na końcu zaznacza, że traktuje Fredzię i Kubusia jako dwie całkowicie różne postaci.

Niezależnie od tego, które tłumaczenie preferujemy, warto pamiętać, by działalności translatorskiej Ireny Tuwim nie traktować jako całości jej dorobku artystycznego. A także o tym, by patrzeć na nią jako na byt całkowicie odrębny od swojego znanego brata.

Opracowała Natalia Szumna (Dział Przechowywania i Udostępniania)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.