Stolica Portugalii, Lizbona, położna u ujścia rzeki Tag do Atlantyku, od swoich starożytnych początków (pierwszą osadę w tym miejscu według legendy założył Odyseusz podczas swojej krętej wędrówki do domu po wojnie trojańskiej) związana była z handlem morskim i żeglugą. Znaczącym portem stała się już w II wieku pne, kiedy Rzymianie podbili Półwysep Iberyjski, pokonując Kartaginę. Rzymskie miasto, wzniesione w miejscu niewielkiej osady Olisippo, nazywane zostało formalnie Municipium Cives Romanorum Felicitas Julia (nie dziwi, że z czasem górę wzięła tradycyjna nazwa). Nowy rzymski port obdarzony został wieloma przywilejami, a lokalni kupcy prosperowali dzięki rzymskiej flocie wojennej, zwalczającej piractwo. Po rozpadzie Imperium Rzymskiego, Lizbona zajęta została przez germańskich najeźdźców i weszła w skład królestwa Wizygotów. Na początku VIII wieku Olisippo zajęli muzułmańscy Maurowie, a zbudowana przez nich dzielnica Alfama miała zdecydowanie bliskowschodni charakter. W roku 1147 chrześcijańskie wojska pierwszego króla Portugalii, Alfonsa I obległy i zdobyły miasto, które wkrótce stało się stolicą państwa. Rosnąca od schyłku średniowiecza potęga Lizbony wiązała się z odkryciami geograficznymi i podbojem kolonii. Portugalia była wówczas jednym z wielkich mocarstw, dzielących nowo odkrywane lądy pomiędzy swoje imperia. Bajeczne zyski z eksploatacji posiadłości w Ameryce (Brazylia), Afryce (Angola, Mozambik, Gwinea) i Azji (Goa, Makao i Timor) pozwalały władcom Portugalii na kosztowne inwestycje w stolicy. Wzniesiono wtedy budzące podziw współczesnych budowle, które miały przyćmić wielkością i bogactwem okazałe gmachy wybudowane przez Maurów. Lizbona zachwycała przyjezdnych bogactwem i pięknem zabudowy. Aż nadszedł dzień, który – dosłownie – starł miasto z powierzchni ziemi…
Apokalipsa w Dniu Wszystkich Świętych.
Rankiem 1 listopada 1755 roku nagle i niespodziewanie nadeszła tragedia. Potężne wstrząsy tektoniczne pod dnem Atlantyku osiągnęły 9, najwyższy stopień skali Richtera. W Lizbonie ziemia dosłownie pękała, tworząc szczeliny sięgające 5 metrów szerokości. W kilka minut niemal wszystkie budynki uległy zniszczeniu lub uszkodzeniu. Przerażeni mieszkańcy uciekali z walącego się w gruzy miasta do portu, gdzie morze nagle cofnęło się, odsłaniając dno, pokryte wrakami statków. Niespełna dwie godziny po wstrząsie, kiedy ocaleli usiłowali ratować przysypanych gruzami, nadeszła dwudziestometrowa fala tsunami, która zalała miasto i szybko cofnęła się. Ruiny miasta objęły wkrótce niekontrolowane pożary, trwające przez 5 kolejnych dni. Lizbona, zwana Perłą Portugalii, padła ofiarą sprzymierzonych żywiołów ziemi, wody i ognia. Śmierć poniosło ponad 90 tysięcy osób, a zniszczeniu uległo 85 % zabudowy miasta. Mimo całkowitego zniszczenia pałacu, dwór królewski ocalał, gdyż król Józef I postanowił spędzić święto poza miastem. Do końca życia nie chciał zamieszkać pod dachem, rezydując w kosztownych i luksusowo urządzonych namiotach…
Lizbonę odbudowano zaskakująco szybko, korzystając z najnowszych tendencji urbanistycznych. Nie starano się odtworzyć dawnej zabudowy. Szerokie aleje, rozległe place, stosunkowo niskie budowle publiczne, które wówczas tak zadziwiały współczesnych, miały zapobiec powtórzeniu się tragedii, która wstrząsnęła całą ówczesną Europą.
Plan perspektywiczny Lizbony, zawarty w dziele Civitatus Orbis Theatrum Georga Brauna i Franza Hogenberga, powstał w roku 1572 i przedstawia miasto w dawnej postaci, bezpowrotnie zniszczonej kataklizmem w 1755 roku. Nieprzypadkowo na pierwszym planie autorzy umieścili widok portu – Lizbona wyrosła dzięki żegludze i handlowi dalekomorskiemu…